Ustanowienie Eucharystii

/według objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich/

  1. Ustanowienie Najświętszego Sakramentu

Na rozkaz Pana gospodarz znowu przygotował stół; podwyższył go nieco, nakrył kobiercem, na wierzch rozpostarł najpierw czerwoną serwetę, na tej zaś białą, przejrzystą, potem wysunął go znów na środek sali; pod stołem postawił dzbanek z wodą, a drugi z winem.

Wtedy Piotr i Jan poszli do owej tylnej komnatki, gdzie było ognisko, po kielich, który otrzymali od Weroniki. Nieśli go obaj na rękach wraz z przyborami i kopułowatym nakryciem, a wyglądało to, jak gdyby nieśli tabernakulum. Postawili go na stole przed Jezusem. Obok stał talerz z cienkimi, białymi, żłobkowanymi plackami przaśnymi; leżał tu także ów kawa­łek placka, rozłamany przy wieczerzy, który Jezus wtenczas schował. Talerz był nakryty. Dalej stały dwa naczynia z winem i wodą, trzy puszki: jedna próżna, druga z gęstym olejem, trze­cia z rzadkim oraz łopatka.

Spełniwszy to, Jezus kazał Piotrowi i Janowi polać sobie ręce wodą nad talerzem, na którym leżały przaśne placki, nabrał tejże samej wody łyżeczką, wyjętą z podstawki kieli­cha, i nawzajem polał im ręce; potem kazał podać talerz wkoło, by wszyscy umyli sobie ręce. Nie mogę powiedzieć na pewno, czy zupełnie tak się wszystko odbywało, jak mówię; z wielkim rozczuleniem przypatrywałam się wszystkim tym czynnoś­ciom, przypominającym mi bardzo Mszę świętą.

Coraz większe skupienie, coraz większa czułość malowa­ły się na twarzy Jezusa. Wreszcie rzekł: „Chcę wam teraz dać wszystko, co mam, to jest samego siebie”. Zdawało się przy tych słowach, że z niezmiernej miłości rozpływa się zupełnie; ciało Jego zrobiło się przejrzyste, podobne do świetlistego cienia.

Modląc się wciąż w wielkim skupieniu, łamał Jezus placki tak, jak poznaczone były karbkami, i kładł je jeden na dru­gim na tackę. Z pierwszego kawałka ułamał końcami palców małą cząstkę i wpuścił ją do kielicha. W chwili, gdy to czy­nił, miałam widzenie, jakoby Matka Boża przyjmowała Naj­świętszy Sakrament, chociaż przedtem nie było Jej w tej sali. Zdawało mi się, że widzę Ją, jak siedzi naprzeciw Jezusa od strony wejścia i spożywa Najświętszy Sakrament. Za chwilę już zniknęła mi z oczu.

Jezus modlił się wciąż i nauczał; zdawało się, że każde słowo wychodzi widzialnie z ust Jego jako ogień i światło i wchodzi we wszystkich Apostołów z wyjątkiem Judasza. Wreszcie wziął Jezus tackę z kawałkami placków, ale już nie wiem dokład­nie, czy postawił ją na kielichu, i rzekł: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, które za was będzie wydane”. Przy tym zrobił prawicą ruch nad tacką, jak gdyby błogosławił. W tejże chwili blask uderzył od Niego, słowa jakby ogniem wychodziły z Jego ust, chleb także zajaśniał i tak świecąc, wszedł w usta Aposto­łów, jakby niejako sam Jezus w nich wpływał; wszystkich też jasność przeniknęła, tylko Judasz pozostał ciemny. Najpierw podał Jezus konsekrowany chleb Piotrowi, następnie zaś Jano­wi. Potem skinął na Judasza, siedzącego naprzeciw Niego, by się przybliżył, i jemu trzeciemu podał Najświętszy Sakrament. Ale zdawało mi się, że słowo cofa się od ust zdrajcy. Przeraziło mnie to, więc nie umiem określić dokładnie uczuć w tej chwi­li doznawanych. Jezus rzekł teraz do niego: „Co masz czynić, czyń rychło”. Potem zaczął rozdzielać Najświętszy Sakrament innym Apostołom; podchodzili parami, jeden drugiemu pod­trzymywał pod brodą małą, sztywną nakrywkę, wkoło ząb­kowaną, która leżała przedtem na kielichu.

Łamanie i rozdzielanie chleba oraz picie ze wspólnego kieli­cha przy końcu wieczerzy było już od zamierzchłych czasów zwykłą oznaką zbratania się i miłości, okazywaną przy powi­taniu i pożegnaniu. Sądzę, że i w Piśmie Świętym musi być o tym wzmianka. Dotychczas była to zwykła czynność figu­ralna, Jezus zaś podniósł ją dziś do godności Najświętszego Sakramentu. Nie darmo też pomiędzy innymi zarzutami sta­wianymi Jezusowi u Kajfasza był i ten, że do zwyczajów pas­chalnych dodał On jakąś nowość dotychczas niestosowaną. Nikodem natomiast udowodnił jasno według ksiąg Pisma, że ten zwyczaj pożegnalny od dawna był już w użyciu.

Drzwi były zamknięte, wszystko odbywało się w nastroju uroczystym, tajemniczym. Jezus siedział między Piotrem i Ja­nem. Gdy zdjęto nakrycie z kielicha i odniesiono go na powrót do tylnej komnatki, Jezus pomodlił się i rozpoczął uroczystą przemowę. Jak zrozumiałam, tłumaczył Apostołom znaczenie Wieczerzy Pańskiej i czynności jej ustanowienia; wyglądało to tak, jak gdyby jeden kapłan uczył drugiego odprawiania Mszy świętej.

Skończywszy przemowę, Jezus wyciągnął z podstawy, na któ­rej stał kielich z przyborami, ową wysuwalną płytkę i przykrył ją białą chustą, przewieszoną dotychczas na kielichu (działo się to zaś jeszcze przed wspomnianym myciem rąk). Następnie zdjął z kielicha okrągłą tackę i postawił ją na płytkę, na tackę zaś złożył placki leżące dotychczas na talerzu pod przykry­ciem; placki te czworoboczne, podłużne, wystawały po obu stronach tacki, a z boku zakrywał je wystający zaokrąglony brzeg tacki. Kielich przysunął Jezus bliżej siebie, wyjął stojący w nim mniejszy kubek, a po obu stronach kielicha ustawił po trzy owych sześć małych kubków. Pobłogosławiwszy przaśne placki i, jak mi się zdaje, także stojące obok oleje, wziął płytkę z plackami w obie ręce, podniósł, a wzniósłszy oczy ku niebu, pomodlił się i ofiarował Bogu, po czym postawił na powrót na podstawce i przykrył. Następnie, wziąwszy kielich, kazał Piotrowi nalać doń wina, a Janowi wody, którą wpierw pobło­gosławił, i sam jeszcze nalał małą łyżeczką troszkę wody. Teraz pobłogosławił kielich, podniósł go w ofierze do góry, modląc się, i postawił na powrót.

Rozdzieliwszy potem Apostołom Najświętszy Sakrament, w sposób wyżej już opisany, podniósł Jezus kielich za oba ucha ku twarzy i nachylony, wymówił nad nim słowa konse­kracji. Przemienił się przy tym Jezus i prawie zupełnie stał się przezroczysty, niejako utożsamiał się z tym, co miał dać Apostołom. Trzymając kielich w rękach, dał się zeń trochę napić Piotrowi i Janowi, potem na powrót go odstawił. Jan czerpał małą łyżeczką Krew świętą z kielicha do kubków, Piotr podawał je Apostołom, a oni pili po dwóch z jednego kubka. I Judasz (czego jednak nie jestem pewna) pił jeszcze z kielicha; nie powrócił już jednak na swoje miejsce, lecz zaraz wyszedł z wieczernika. Apostołowie, słysząc, że Jezus przedtem mówił coś do niego, myśleli, że to Mistrz polecił mu jakąś sprawę do załatwienia, więc nie zwrócili na to uwagi. Judasz wyszedł, nie odmówiwszy nawet modlitwy dziękczynnej (poznaj więc, miły czytelniku, jak złe są skutki, jeśli się zaniecha modlitwy dzięk­czynnej po spożyciu chleba powszedniego i chleba żywota). Przez cały czas wieczerzy widziałam u nóg Judasza małego, czerwonego potworka, wspinającego się mu czasami aż do serca; jedna jego noga wyglądała jak nagi piszczel szkieletu. Gdy Judasz wychodził za drzwi, widziałam koło niego trzech czartów: jeden wpadł mu w usta, drugi popychał go, trzeci biegł przed nim. Noc już była, ale ponieważ diabły oświecały mu drogę, Judasz popędził przed siebie jak szalony.

Resztę świętej Krwi pozostałej w kielichu wlał Jezus do małego kubka, który stał przedtem w kielichu. Potem, trzy­mając palce nad kielichem, kazał Piotrowi i Janowi polać je sobie wodą i winem. Popłukawszy tym kielich, dał znowu im dwom napić się z kielicha, a resztę polecił zlać w kubki i roz­dać do wypicia innym Apostołom. Potem Jezus wytarł kielich, wstawił doń kubek z resztą świętej Krwi, na to postawił tackę z resztą konsekrowanych placków przaśnych i nakrył kielich najpierw przykrywką, po czym znowu chustą i umieścił go jak pierwej na podstawce między sześcioma małymi kubkami. Po zmartwychwstaniu Chrystusa Apostołowie spożywali ten chleb i wino przez Niego konsekrowane.

Nie przypominam sobie, czy widziałam, by Jezus sam spo­żywał Ciało i Krew swoją; chyba że uszło to mej uwadze. Dając te dary Apostołom, oddawał samego siebie, więc gdy patrzy­łam na Niego, zdawało mi się, że wyniszczył się i z miłości wydał z siebie całą swą istotę. Lecz nie da się to opisać sło­wami. Także gdy Melchizedech składał ofiarę chleba i wina, nie widziałam, by sam ją spożywał. Znana mi była dawniej przyczyna przyjmowania przez kapłanów Sakramentu oraz nieprzyjmowania go przez Jezusa.

Każda czynność, każdy ruch Jezusa przy ustanawianiu Naj­świętszego Sakramentu nosiły znamię uroczystości i ściśle określonego porządku, a wszystko było głęboko pouczające; niektóre szczegóły zapisywali sobie Apostołowie znaczkami na małych zwitkach, które nosili przy sobie. W całym tym obrzędzie poznać można było zaczątek przyszłej Mszy świętej. Ilekroć Jezus zwracał się na prawo lub na lewo, czynił to z uro­czystą powagą, jak zwykle przy obrzędach religijnych. Aposto­łowie też, przystępując do Jezusa lub przy innej sposobności, oddawali sobie nawzajem ukłon, jak to zwykli czynić kapłani.